Przejdź do treści

W poprzednim poście pisałem o figurze Jezusa Thorvaldsena bez głowy i rodzinie Winieckich jako przypuszczalnych jej fundatorów. Kilka miesięcy po tamtym poście odezwał się do mnie p. Jakub Winiecki z informacjami uzupełniającymi. No i zrobiło się ciekawie 🙂

Figura Jezusa z urwaną głową
Jezus z Maxhof

Z wspomnień rodu Winieckich

Majątek Maxhof czyli Maksowo jak przemianowali tą miejscowość Winieccy, kupili 11 XI 1911r za namową Leona Cylińskiego, szwagra Kazimierza Winieckiego. Potwierdziła się informacja o pochowaniu w Maksowie Walentego Winieckiego, ojca Kazimierza, jednak Jezus Thorvaldsena nie ma z grobem nic wspólnego. Jezusa ufundował prawdopodobnie Kazimierz.

Dość wcześnie założono w Maksowie telefon, w książce telefonicznej z okolicy 1913 r figuruje Gutsbesitzer K.Winiecki.

P. Jakub Winiecki udostępnił dodatkowo fragmenty pamiętników rodziny.

Halina Winiecka: Rodzice przeżyli wojenny kataklizm. Między 26 – 30 VIII 1914 r. miała miejsce w czasie I wojny św. bitwa pod Tannenbergiem (obecnie Stębark), w której Rosjanie ponieśli klęskę ze strony armii niemieckiej. Maksowo znalazło się w kręgu pola bitwy. Rodzice uciekali powozem, jak napisał mi Leszek, do Torunia, chociaż stacja kolejowa była bardzo blisko. Mama w liście też wspomina o dobrym połączeniu kolejowym [wcześniej zamieszczona była kopia listu Bronisławy Winieckiej do krewnych, pochodzącego z 1912 roku – J. W.]. Widocznie jednak stacja kolejowa była też zagrożona. Tę ucieczkę opisywał Ojciec nieraz bardzo barwnie – stodoła do której schronili się po drodze wydawała się fortecą, Bogdan [trzeci syn Kazimierza i Bronisławy – J. W.] był mały i strasznie płakał, bo nie było mleka, kule gwizdały, leżeli zabici.

Po zakończeniu I wojny św. na spornym między Polską i Niemcami terenie Warmii i Mazur ogłoszony został w 1920 r., w wyniku którego obszary te przypadły Niemcom. Ojciec, który w przebiegu plebiscytu brał czynny udział po stronie Polski, zdecydował się opuścić Maksowo i przenieść do Polski. Podobną decyzję podjęli wujostwo Cylińscy, którzy osiedli, o czym wspomniałam na str. 5, w Orzechowie na Pomorzu.

Maria Winiecka, starsza siostra Haliny: Widzę moment naszej ucieczki w 1914 r., gdy zbliżał się front rosyjsko – niemiecki: przed wielkim dworem stoi ogromna bryka, załadowana, wszyscy już w niej siedzimy, a jeden z pracowników przynosi jeszcze duży kosz z gruszkami i stara się go upchnąć między nami. Wreszcie ruszamy, a Ojciec głośno krzyczy – „Prędzej, prędzej, bo już Rosjanie we wsi!” – oglądam się i widzę na horyzoncie kurz i czarną, ruchomą masę. Widzę stodołę i my w niej ukryci na nocleg, a wokoło gwiżdżą kule – dostaliśmy się przypadkiem w środek bitwy. Było to pod Tannenbergiem. Ucieczka owa pełna była dramatycznych momentów, utkwiła mi głęboko w pamięci, choć miałam dopiero cztery lata.

Ojciec wrócił do Maksowa skoro nas tylko odwiózł i razem z Dziadkiem [Walentym Winieckim – J. W.] jakoś tam gospodarzył. Dom został zdewastowany, meble porąbane i popalone, inwentarz zniszczony, jednak po wojnie Niemcy wypłacili odszkodowanie, które było, zdaje mi się, dość obfite i korzystne.

Po przegranym plebiscycie majątek został sprzedany, a rodzina przeprowadziła się do willi w Inowrocławiu i finalnie kupując majątek w Barcinie. W 1927 po likwidacji obszaru dworskiego Barcin stworzono gminę wiejską Barcin – wieś, a jako pan ziemski pełniący obowiązki administracyjne, Kazimierz mierz został wójtem wsi.

Rozmowa z p. Winieckim okazała się arcyciekawa. Otóż nie dość że rozwiązała się zagadka Jezusa bez głowy, to wplątany został wątek Wielkiej Wojny, a udziału w bitwie pod Tannenbergiem nijak nie spodziewałem się, stąd moje wielkie zdziwienie i radość.

Maxhof po wojnie, czyli jak Jezus głowę stracił.

Meldunek ze spalenia stodoły w Maxhof
Jan Sekta – Giżyckie Archiwum Cyfrowe. Dokument z Archiwum Państwowego w Olsztynie

Tak na prawdę niewiadomo kiedy i w jakiej sytuacji figura straciła głowę. Niewykluczone, że stało się to już po drugiej wojnie światowej. W Archiwum Państwowym w Olsztynie znajduje się dokument starosty powiatu do Urzędu Pełnomocnika Rządu R.P. na Okręg Mazurski. W piśmie tym możemy przeczytać iż wójt gminy Wydminy raportował o spaleniu przez wojska sowieckie w majątku Maxhof stodoły i sterty koniczyny. Wiadomo jak sowieci traktowali figury sakralne, stąd czy nie mogli też urwać mu głowy? Z drugiej strony, skoro w raporcie jest informacja o koniczynie, to nie znalazła by się tam informacja o urwanej głowie?

Co dalej z Jezusem bez głowy?

Postument na którym stoi figura co raz bardziej osypuje się, co prawda jeszcze się trzyma, ale kwestią czasu jest kiedy zdmuchnie ją silniejszy wiatr. Próbowałem zgłosić obiekt do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, ale jako iż to jest obiekt ruchomy to może go zgłosić tylko właściciel. Nie kontaktowałem się jeszcze z właścicielem gruntu bo co miałbym mu powiedzieć? Zastanawiam się czy ktoś z władz powiatu lub gminy Wydminy nie mógłby pomóc. A może województwo dysponuje jakimiś środkami na zabezpieczenie zabytku? Będę wdzięczny za każdą podpowiedź czy kontakt, który pomoże ocalić to świadectwo historii.